piątek, 5 września 2014

No to chyba czas na mnie...

Tak jak zawsze siadam do pisania notek na bloga szybko i z radością, tak do pisania tej zabieram się już od tygodnia i wcale do śmiechu mi nie jest... Może dlatego, że to prawdopodobnie jedna z ostatnich... 

Nawet nie wiem od czego zacząć... Dobra. Im prościej tym lepiej... Za kilka dni kończę sezon 2014... i wygląda na to, że to będzie mój ostatni sezon. 


Gdyby ktoś trzy miesiące temu powiedział mi, że muszę sobie odpuścić kolarstwo, to bym go wyśmiał, a potem wkurzył na niego. A teraz? Sam podejmuję taką decyzję. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że mi nie idzie, czy mi się znudziło, czy zniechęciłem się, czy złapałem jakąś wstrętną kontuzję... po prostu czasami zmieniają się w życiu plany, priorytety, możliwości... 

Od 15 września moje życie zostaje wywalone do góry nogami - wstępuję do Seminarium Duchownego, czyli dla kogoś kto nie jest w temacie "szkoły na księdza". Decyzję o takiej, a nie innej drodze podjąłem już jakiś czas temu i doskonale wiedziałem z czym to się wiąże... Dla osób, które są niewierzące ten krok może wydawać się zupełnie irracjonalny i po prostu głupi. Druga grupa osób może spojrzeć na to z innej strony. 
Wiecie, taka decyzja to nie jest coś takiego, że w piękny słoneczny dzień Tomek usiadł na ławce i powiedział do siebie: "Pal to licho, zostanę księdzem." Powołanie to zupełnie coś innego. To nie jest moja zachcianka... Sam z siebie w życiu na takie coś bym się nie zdecydował.

Nie ważne czy to rozumiesz, czy się starasz, czy nie, to i tak Ci napiszę, że to była najcięższa decyzja w moim życiu. Może nie sama decyzja, a to co się z nią łączy. Nawet nie wiesz jak cholernie trudno było mi odpuścić rower, ściganie, treningi, bloga, siedzenie na allegro za częściami, cotygodniowe wyjazdy w góry, naparzanie zimowych kilometrów, wiosenne tempówki, katowanie szosowej rundy... Jeśli od kilku lat było to dla Ciebie praktycznie całe życie, wiązałeś z tym duże nadzieje na przyszłość, najzwyczajniej w świecie wszystko to sprawiało Ci przyjemność, satysfakcje, radość, wszystko co robiłeś w mniejszym lub większym stopniu kręciło się wokół dwóch kółek, gdzie tylko co piąty post na fejsie nie był związany z kolarstwem, gdzie czułeś, że przed Tobą jeszcze dużo do osiągnięcia, bo w końcu masz dopiero 20 lat, trenujesz od czterech i wiesz, że Twój organizm stać na o wiele, wiele więcej.... tym bardziej jest trudno to zostawić. 


Moje zmiany życiowe znaczą mniej więcej tyle, że będę mieszkał w Seminarium i studiował Teologię. Oczywiście w całej tej 6-cio letniej formacji, jest czas na sport i aktywność fizyczną. W miarę możliwości będę jeździł, biegał, jednak wiadome jest, że nie będę miał możliwości na "wyczyn". W wakacje pewnie będę dla przyjemności startował w jakiś pojedynczych wyścigach, ale zdaję sobie sprawę z tego, że do poziomu, który reprezentowałem w tym roku, już chyba nie wrócę. 

Mam nadzieję, że jakoś tam zapamiętacie Tomka-MTB. Mam nadzieję, że nie był dla Was anonimowym kolarzem w peletonie. Mam nadzieję, że sprawiało wam przyjemność zaglądanie na jego bloga i czytanie jego wypocin...


Prawdopodobnie wielu z was zszokowałem... sam siebie też. Bo jedną rzeczą jest wiedzieć, że trzeba sobie odpuścić, a zupełnie inną napisać to i zacząć zdawać sobie z tego sprawę, że to już za chwilę... za parę dni...


Tomek