poniedziałek, 31 marca 2014

Kujawia XC - przepalamy nogę.


Stając na linii startu, poczułem dokładnie to samo co teraz. Westchnąłem tylko lekko, powiedziałem sobie w myślach "No to się zaczęło" i zabrałem się do roboty. Na linii startu miałem na myśli pierwszy wyścig w sezonie, a teraz, przy klawiaturze, pierwszą relację.

Ale od początku. Na starcie byłem fatalnie ustawiony. Wyścig miał ruszyć o 12:15, więc z Michałem Kowalczykiem zrobiliśmy sobie dłuższą rozgrzewkę i bardzo się zdziwiliśmy jak kilka minut po 11 wszyscy już stali ustawieni. Michał wskoczył do pierwszej linii, mi było trochę głupio, więc stanąłem z tyłu. 

Było nas koło 70 osób i tak jak prawie każdy, chciałem zobaczyć jak przepracowałem zimę i na co mnie stać na samym początku sezonu startowego. 
Odbyło się krótkie odliczanie i... poszli! 


Od samego początku zaczęło się wyprzedzanie. Liczyłem na trochę wyższe miejsce niż w ostatniej 10, więc wrzuciłem lewy pas i ogień. I tak generalnie przez całe pierwsze okrążenie. 
Trasa Kujawii XC w Myślęcinku była bardzo interwałowa. Jak to XC. Kilka sztywnych podjazdów, jeden podjazd zasługujący na miano "sztajfy" i to takiej konkretnej (albo jedziesz all-in, albo butujesz), i kilka szybkich zjazdów. Praktycznie 0 płaskiego. Technicznie za to bardzo prosto, jednak ktoś, kto umiał zjeżdżać mógł nadrabiać kilka cennych sekund. 

Po pierwszym kółku byłem bardzo zadowolony. Ale jak tu nie być, kiedy wyprzedziło się kilkadziesiąt osób? Takie coś podbudowuje. Ale jakby nie spojrzeć, zmęczyło mnie to. Non-stop w gazie. Odbiło się to na drugiej rundzie, gdzie na każdym podjeździe ktoś mnie wyprzedzał. Powiedziałem sobie, że jeśli dalej będę się tak źle czuł, to pewnie nie ukończę tego wyścigu. Wylądowałem na 20 pozycji i tak przez chwilę się utrzymywałem. 


Tętno jednak się trochę uspokoiło, noga trochę przepuściła kwasu i zacząłem nadrabianie. Tym razem już w rytmie. Jechałem równo, nie spinałem się na podjazdach. Co ciekawe. Na zjazdach dużo nadrabiałem. Albo odjeżdżałem. Zależy czy ktoś był przede mną, czy za mną. Olać. Po prostu jechałem szybciej niż inni. A wszystko to dzięki Ance. 29er to jednak to, czego potrzebowałem. Na dziurawych trawiastych zjazdach, na szybkich długich łukach nie miał sobie równych. Dawno tak pewnie nie czułem się na rowerze. Pod górkę też pięknie się wspinał. Nic tylko wyprzedzać dalej. 

I tak robiłem. Co prawda już towarzystwo się trochę rozjechało, jednak ja ciągle swoim równym, tempem wyprzedzałem. 
Wpadłem w swój bardzo dobry rytm, którego się trzymałem. Przez cały wyścig rodzinka, która akurat przyjechała ze mną, pokrzykiwała, żebym dawał z siebie więcej. Przyjemna sprawa jak ktoś Ci kibicuje, jednak dużo więcej z siebie dać nie mogłem. 


Jazdę od 3-8 rundy można nazwać generalnie jako sukcesywne odrabianie, nachodzenie i wyprzedzanie. Co prawda kilka razy wymieniliśmy się  pozycjami z zawodnikami, jednak ostatecznie po 8 rundach miałem już przewagę i ciągle swoim rytmem pokonywałem kolejne metry trasy.


Na trzy rundy przed metą, złapałem i zjadłem żelka energetycznego. Miałem już świadomość, że w ogólnej klasyfikacji niewiele się zmieni, ale chciałem uchronić się przed jakąś bombą  czy innym osłabnięciem. 

Nie myliłem się. Tak właściwe na ostaniach rundach tylko jedna osoba mnie wyprzedziła, jednak nie byłem już w stanie nawiązać walki. 

Po 10 rundach, bez dubla, skończyłem wyścig. Strasznie zmęczony, z piekącymi nogami, ale zadowolony. Cel został osiągnięty - przepalenie i odmulenie nogi. Jak potem się okazało, zająłem 12 miejsce OPEN. 


Czy jestem zadowolony? Szczerze wam powiem, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony XC to nie jest moja docelowa dyscyplina, jednak spodziewałem się trochę innego wyścigu w moim wykonaniu. Z drugiej strony, to był pierwszy wyścig w sezonie, który rządzi się swoimi prawami i 12 miejsce nie jest aż takie złe. 
Największym minusem było chyba spóźnienie się na start. Pozostaje tylko gdybać jak wyścig by się potoczył, gdybym był dobrze ustawiony. Trudno. Nauczka na przyszłość.

Największy plus? Anka. Po prostu jak jeździ ten rower to jest nie do ogarnięcia. W każdym punkcie trasy czułem się świetnie na mojej nowej maszynie. I na ostrych sztajfach, przy stawaniu w pedały, na skrętach i przede wszystkim na szybkich, dziurawych zjazdach. 


Na wyścigach jeszcze potrzebuje trochę szlifów formy, w pisaniu relacji chyba też. 


Spokojnie, mam jeszcze dużo czasu, żeby poprawić się na tych dwóch płaszczyznach. :)


Tomek-MTB

P.S Fotki zrobione przez mojego brata - Wojtka ;)

sobota, 22 marca 2014

Anka - mój nowy ścigant

Hey!
Dziś czas na pewną prezentację. Musicie w końcu poznać Ankę!

Anka, to mój nowy ścigant! Będzie mi towarzyszyła na wyścigach w tym roku i (mam nadzieję) kolejnych sezonach. Jestem jej drugim właścicielem. Jest już przyzwyczajona do szybkiej jazdy i coś mi się zdaje, że pod moją nogą nie zapomni jak to jest.


Ale skąd się wzięła to dziwaczne imię Anka? Szczerze wam powiem, że nie wiem skąd. Jak tylko ją zobaczyłem, to było pierwsze co mi przyszło do głowy. Potem stwierdziłem, że rower do ścigania trzeba jakoś inaczej nazwać, ale im dłużej próbowałem wymyślić coś innego, tym bardziej Anka tłukła mi w głowie. Więc zostało.

Na Ance dziś już trenowałem i muszę powiedzieć... że brak mi słów. Genialna sprawa. Nie dość, że przesiadka na lepsze, większe koła, to jeszcze na lżejszy rower. Pod górkę idzie jak dzik w żołędzie, na zjazdach jest stabilna i spokojna jak tafla na jeziorze w bezwietrzny dzień. Po prostu cud malina.
No i jak wygląda..! Po prostu piękny rower. Przynajmniej dla mnie. I myślę, że dla dużej części czytelników też.

Teraz godzi się podać z czego zbudowana jest Anka. Proszę bardzo:

Rama - MBike Barracuda SLR 20" carbon
Widelec - Rock Shox SID XX 29"
Hamulec przedni - Avid X0
Hamulec tylny - Avid X0
Kaseta - SRAM PG1070
Łańcuch - SRAM PG1071
Korby - SRAM X0 175mm 26/39
Przerzutka przednia - SRAM 2x10
Przerzutka tylna - SRAM X0 10s
Manetki - SRAM X0 Grip Shift
Kierownica - Truvativ Noir T30 680mm carbon
Pedały - Shimano XT
Siodło - Fizik Tundra
Sztyca - PRO XCR 400mm carbon
Mostek - Ritchey WCS
Opona przednia - Maxxis Ikon 29x2,1 EXC / Rubena Scylla 29x2.25 / Geax Saguaro 29x2.2
Opona tylna - S-Works TheCaptian 29x2.0 / Rubena Scylla 29x2.25 / Geax Saguaro 29x2.2
Rogi - Ritchey WCS
Koszyk na bidon - MBike
Zaciski kół - Novatec 
Koło przednie
   -Piasta - Novatec SB-711
   -Obręcz - ZTR Crest 29er
   -Szprychy - Pillar TB2016
   -Nyple - Alu
   -Opaska - FRM
Koło tylne
   -Piasta - Novatec SB-712
   -Obręcz - ZTR Crest 29er
   -Szprychy - Pillar TB 2016
   -Nyple - Alu
   -Opaska - FRM
I do tego oczywiście kilka zdjęć. A oglądajcie i zakochujcie się w Ance. 









Dobra. Dosyć tego dobrego. Już się napatrzyliście. :)

Tomek :)

P.S Zapomniałbym! Wszystkie fotki zrobione przez brata - Wojtka. Będzie w tym roku jeździł trochę ze mną na zawody i próbował do nas strzelać. 


piątek, 21 marca 2014

Ktoś, kto wspiera kolarstwo.

Dziś trochę inaczej. Inaczej, ale mam nadzieję, że nie gorzej.

Wiecie jakie to uczucie, kiedy ktoś docenia Twoje wysiłki i kiedy ktoś stwierdza, że może nawet mógłby Ci pomóc w tych wysiłkach? Ja wiem. Budujące. Nawet bardzo.

Ale o czym w ogóle mowa? Już spieszę z wyjaśnieniami.
Otóż pewna firma, związana z kolarstwem, stwierdziła, że wesprze młodych zawodników. Nie napisali do najlepszych zawodników w Polsce. Nie stwierdzili, że trzeba dać tym osobom, które zrobią nam największą reklamę. Podbili do młodych ludzi. Bez kontraktów zawodowych i sponsorskich. Bez wyników międzynarodowych. Z punktu widzenia marketingowego - samobój. A jak oni sami o tym piszą?

"Jest coś takiego jak społeczna odpowiedzialność biznesu. Dziś mamy kilku czołowych zawodników, ale oni nie będą wieczni. Musimy nie oglądając się za bardzo na pieniądze, wspierać tych młodych i ambitnych, którzy mają sportowy potencjał, ale brakuje im zaplecza. Stąd pomysł akcji, bo oprócz talentu i ciężkiej pracy potrzebny jest także niezawodny sprzęt."

To są osoby, które wspierają kolarstwo. Nie te, które chcą na nim zarobić poprzez reklamę. I to jest piękne. Wiedzą, że prawdopodobnie im się to nie zwróci, ale nie to dla nich się liczy. Chcą pomóc rozwijać się młodym kolarzom. Piękna sprawa, nie? 

O jakiej firmie mowa? Trezado. Jest to firma produkująca zestawy bezdętkowe i tak się złożyło, że znalazłem się w gronie młodych osób, które mają możliwość współpracy z nimi.


Ja jestem wdzięczny firmie Trezado za pomoc. I teraz powraca moja zasada, która powinna być także Twoją zasadą.
Oni wspierają kolarstwo - ja wspieram ich. 

Do dzieła. 
Wbijamy i klikamy "Lubie to!" na ich profilu.
https://www.facebook.com/Trezado

Odpalamy także stronkę i czytamy co dokładnie robią.
http://trezado.es/

Cały zestaw będę użytkować w wyścigowym rowerze, tak więc jesteście skazani na mój tekst o tym, jak się spisuje. Bardzo mi z tego powodu wesoło!

Pozdrawiam
Tomek :)

środa, 12 marca 2014

Wiosna. Kolarska wiosna.

"Jak jest zima, to musi być zimno."
Gówno prawda.

Jadąc dziś tramwajem słyszałem rozmowę dwóch dziewczyn. Rozmawiały o pogodzie i jedna narzekała, że tak niby słońce świeci, ale zimno strasznie jest. Gdy to usłyszałem zrobiłem wielkie (jak koła 29era) ze zdziwienia oczy. Miałem ochotę podejść do dziewczyn i wytłumaczyć coś.
Jeśli twierdzisz, że jest zimno, to tylko gdy wrócisz do domu otwórz zamrażalnik i wsadź tam swój łeb. Na 10 minut. W zamrażalniku powinieneś/powinnaś mieć temperaturę koło -18 st. C, czyli taką jaka mogłaby być teraz na dworze. Bo jest zima. Jak już wyciągniesz łeb z zamrażalnika to wyjdź na balkon/dwór. Nadal zimno na dworze? Jeśli tak, to powtórz czynność kilka razy.

Tak więc jak już stwierdziliśmy, że na dworze panuje niesamowity upał to możemy stwierdzić, że mamy wiosnę. A co to znaczy dla kolarzy?


1. Wszyscy trenują.
Gdzie nie spojrzę, to ludzie na rowerach. Kolarze szczególnie. Wszyscy odwalają tempówki, interwały, podjazdy, sprinty, zrywy, ataki. Jasny gwint! Cała masa ludzi wejdzie w sezon z taką formą, że aż strach się bać. Już widzę, jak na starcie we Wrocku spłynę od razu do ostatniego sektora i będę próbował nadążyć za ludźmi z dziećmi w fotelikach, czy innych przyczepkach.



2. Wszyscy składają nowe maszyny
Co się nie zagada do kolarza, to chwali się, że właśnie kończy składanie nowej maszyny, albo że złożył właśnie szybkiego ściganta. Wiosna przyszła i wszyscy chcą testować, sprawdzać, ustawiać pozycje... Będzie forma, bo wiosna. Będzie sprzęt, bo wiosna... Cholera. Chyba kupię sobie jakiś silniczek do mojego roweru, żeby nadążyć chociaż za tymi z przyczepkami.





3. Wszyscy ogolili łydy.
To jest chyba pierwsza oznaka wiosny. Nie tam jakieś gęsi, czy przebiśniegi. To jest lepsza prognoza niż u jakiegoś bacy czy innej pogodynki. Jak kolarz goli łydę, to znaczy, że idzie wiosna.

4.  Znaczący wzrost bankructw
Ale kogo? Oczywiście firm organizujących zgrupowania. Dobra, z tymi bankructwami to przesadziłem, ale szczerze im współczuje takiej pogody, bo po co ruszać tyłek z Polski do jakiś tam Calpów czy innych Majorków, skoro pogoda nas rozpieszcza? No nie ma po co. Chyba, że masz za dużo kasy. To jedź strzelić sobie fotkę z Szymkiem. Droga wolna. Więcej miejsca na Polskich szosach dla nas.

5. Każdy liczy dni do startów
Do pierwszych startów zostało.. No własnie. Każdy to liczy i z dnia na dzień zwiększa ilość tempówek które musi wykonać na kolejnym treningu. Wszyscy się rejestrują, rezerwują numery, zapisują, wpłacają i snują już taktyki na pierwsze wyścigi.

Dobra, kończę.
Trzeba ogolić łydę, bo dziś podczas treningu na podjazdach spotkałem kumpla i trochę wstyd. A poza tym za niecałe 3 tygodnie starty na mojej nowej maszynie. Tak. Wpisuje się w kanon typowego wiosennego kolarza.