niedziela, 30 grudnia 2012

Za co kocham kolarstwo - part 1

     No to zaczynamy. Za co tak właściwie lubię kolarstwo? Zastanawiałem się od czego tu zacząć, przecież jest pełno rzeczy które w kolarstwie kocham. No i tak spojrzałem na ścianę na której wiszą numery startowe, medale, dyplomy.... Wisi też mały, zżółknięty wycinek z Gazety Krakowskiej wydanej kilka lat temu. Tekst napisany przez znanego kolarzom Tomasza Jarońskiego, komentatora Eurosportu. Masz chwilę? Przeczytaj. Warto.

Zwichnięty palec, a druty kolczaste

     "Dwa obrazki sportowe z ostatnich dni. Pod koniec meczu Skonto-Wisła piłkarz Maor Melikson musiał opuścić boisko na noszach. Wielki dramat - tak komentowano. Po meczu Izraelczyk pojechał do szpitala. Okazało się, że na szczęście nie jest to złamanie. Palec piłkarza jest "jedynie" zwichnięty, zatem będzie mógł on wystąpić w rewanżu. Powtarzam: dramat  nosze. Diagnoza: zwichnięty palec. Cytuję dalej: "Nie wiadomo, jak długo potrwa przerwa Maora i czy zagra w rewanżu w Krakowie 19 lipca".
      Obrazek nr. 2 Tour de France. Po uderzeniu przez samochód telewizyjny holenderski kolarz Johny Hoogerland wpadł na przydrożny drut kolczasty i strasznie poharatał sobie nogę i pośladek. Mimo potwornego bólu pozbierał się i dojechał do mety. Przez kilka godzin próbowano ulżyć jego cierpieniom. Na pokiereszowaną nogę założono aż 33 szwy. - Wszystko mnie boli, a ślady wypadku będę nosił do końca życia. Ale i tak kocham Tour de France. To najpiękniejszy wyścig na świecie - oświadczył Hoogerland.Holender z bandażami jedzie dalej i nawet próbował uciekać. Powtarzam - upadek przy prędkości 50 km/h, drut kolczasty, rany na całym ciele, 33 szwy... wstał i pojechał, i jedzie dalej. Komentarz zbędny, choć przydałoby się porównać ich zarobki. Tak na oko to kolega Maor ma ze dwa razy (żeby tylko! - Tomek) większą pensję od Johnny'ego.
     Czesław Lang twierdzi, że kolarze to twardzi ludzie. Kolarz po upadku pierwsze, co robi, to rozgląda się za rowerem i chcę pędzić dalej, piłkarz zwija się z bólu i rozgląda się za noszami. I dlatego kolarstwo jest piękne - heroizm, walka na całego, wielogodzinne treningi i supersportowy tryb życia."

      Nie wiem jak wy, ale ja się z tym wszystkim zgadzam. Tak bardzo podoba mi się ten tekst, że musiałem się z wami nim podzielić... Genialnie pokazuje coś co w kolarstwie bardzo cenię. Nie ma miejsca na aktorstwo, nie ma miejsca na udawanie. Walka. Nieustanna walka. Pot, zmęczenie, skurcze, rany, obtarcia. Przed nikim nie musisz udawać, nie musisz markować, jesteś tylko ty i masz tylko siebie. Tutaj nie ma miejsca na słabości. Nikt na Ciebie nie poczeka, nie zrobią pauzy w grze, nie ma przerw na ochłonięcie. Walka. Nieustanna walka. Do końca.  I nawet gdy już padasz, nie masz sił, dwoi i troi Ci się w oczach, jesteś odwodniony, skurcze nie dają Ci spokoju... nie możesz poprosić o zmianę, nie możesz prosić o czas. Nikt Ci nie powie: usiądź na ławce, ja pojadę trochę za ciebie. Jest tylko walka. Nieustanna walka. Do końca. Do upadłego. 
       I to jest to co kocham. Nie ma miejsca na słabości, nie ma miejsca na marudzenie, nie ma miejsca na odpoczynek. Każdy wyścig to test siły charakteru... Jeśli jesteś mocny, nie tylko fizycznie, to wygrasz. Nie zawsze z  przeciwnikami, ale z samym sobą. 

Walka. Nieustanna walka. Do końca. Do upadłego. To jest to co kocham. 

Uwaga! Przemyślenia! Czytasz na własne ryzyko.

   Jest już po północy a ja jeszcze siedzę przed kompem. Wpadłem w taki trochę melancholijny stan po obejrzeniu Hobbita (film godny polecenia :) ) i zacząłem rozmyślać o kolarstwie. Już od kilku dni chodzi mi po głowie pytanie, za co tak właściwie je lubię. Szybko doszedłem do wniosku, że łatwiej byłoby wypisać czemu go nie lubię, ale jako że ogólnie podchodzę do spraw z pozytywnej strony to i tym razem tak będzie.
     A więc tak... w mojej głowie pojawiła się taka myśl, żeby czasami usiąść, otworzyć bloga i podzielić się z wami moimi przemyśleniami, moimi spostrzeżeniami dlaczego lubię kolarstwo i wszystko co jest z nim związane. Tak jak zawsze moje wpisy są bardzo dynamiczne, szybkie tak te mogą być bardziej statyczne. Zobaczymy jak mi to wyjdzie i jak wy to odbierzecie.
     Nie chcę się tutaj spinać, robić żadnej spalary, że będę co drugi dzień z pominięciem dni wolnych od pracy wrzucał jakiś post. Po prostu jak będę miał ochotę, czas i wenę to napiszę coś od siebie. Mam jedną pewną zasadę, której się trzymam dotyczącą tego bloga. Pisanie ma mi sprawiać przyjemność. Tak po prostu. Zmuszać się nie muszę i chyba nie będę.
     To co będę pisał, będzie zupełnym wyłamaniem się ze stałości poprzednich postów. Pewnie niewiele osób je przeczyta, pewnie niewielu osobom się spodoba... Ale nie tylko dlatego piszę bloga. Sam wiem, że usiądę kiedyś i będę to czytał, tak jak ostatnio czytam moje pierwsze wpisy. Taki come back i przeżycie czegoś jeszcze raz. Przypomnienie sobie jak to było... Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał wracać do postów, żeby sobie przypominać jak to było gdy kolarstwo dla mnie było przyjemne. :) Oby nie.
      Ciągle się zastanawiam czy wrzucać ten post na swojego bloga... Zastanawiam się czy chcę podzielić się częścią mojego życia. Bardzo dużą częścią mojego życia. Jeśli jednak to czytasz, to chyba to udostępniłem... :) Jesteś kolarzem, albo jesteś powiązany z dwoma kółkami? Możliwe, że mnie zrozumiesz. Nie jesteś? To może niedługo będziesz? :)

Dobra, kończę, bo robi się melancholijnie.
Życzę wam (i sobie również), żebyście nie musieli długo czekać na kolejne posty.
Pomysły już są.


Rozmyślający Tomek

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych świąt!



Wesołych świąt Bożego Narodzenia! 


Życzę wam, aby potrawy wigilijne lekkimi były i żeby szybko się spalały na 
długich świątecznych treningach! :) 

Życzy
Tomek :)

sobota, 22 grudnia 2012

Podsumowanie działalności bloga

     Koniec roku się zbliża więc czas na jakieś małe podsumowanko. Kolarskie już było, więc teraz w kilku słowach opiszę jak to było z moim blogiem.
     Wszystko zaczęło się w połowie maja 2012 roku. Zawsze po każdym wyścigu miałem pełno do opowiedzenia znajomym, rodzinie, więc stwierdziłem, że może warto byłoby zapisywać to gdzieś. Tak też powstała ta strona i pierwsze wpisy. Jak to bywa początki bywają trudne. Rozkręcało się wszystko powoli, ale pisałem sumiennie po każdym wyścigu. I tak z tygodnia na tydzień coraz więcej osób odwiedzało moją stronkę.

     Pierwszy szczyt formy bloga przypadł na czerwiec. Wtedy  miał ponad 3 000 wyświetleń. Potem liczba wyświetleń mojego bloga była ciągle proporcjonalna do mojej formy. Nagły spadek z powodu kontuzji, żeby we wrześniu z powrotem wzrosła. I ten miesiąc jest także rekordowym miesiącem: ponad 3 400 wyświetleń. Dalej to koniec ścigania i oczywiście spadek ilości wyświetleń. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy :) Od połowy maja do dnia dzisiejszego moja strona ma ponad 18 500 wyświetleń! Dziękuję!

    Napisałem wiele postów o wyścigach, kilka o sprzęcie. Cieszyły się różną popularnością. Tutaj mamy TOP10:



Widać, że na najbardziej popularne są testy... Jeśli czas pozwoli, to będę starał się pisać coś więcej o częściach :)

 W połowie sierpnia powstał także profil mojego bloga na facebook-u ( www.facebook.com/TomekMtb ). Aktualnie "lubi go" 53 osób, ale liczba ta ciągle, choć powoli, wzrasta. :)  Tych, którzy jeszcze nie kliknęli "Lubię to!", gorąco do tego zachęcam :)


No to może starczyłoby tych liczb. Teraz coś ode mnie: 

     Pisanie bloga od samego początku sprawiało mi olbrzymią radość. To było na jakiś sposób drugi raz przeżycia wyścigu. Przypominanie sobie wszystkich fragmentów, różnych sytuacji, opisywanie rywalizacji na trasie... To jest to. Kocham to robić, choć często piszę w dużym zmęczeniu. Potem jednak czuję olbrzymią satysfakcję, gdy ludzie piszą komentarze, czy na wspólnych treningach komentują co napisałem. Sam też bardzo lubię wracać do relacji. Jest to swoisty motywator do treningów, do pracowania, do szykowania formy. Dochodzą mnie głosy, że Wam też się to podoba - bardzo mnie to cieszy i zachęca do pisania dalej... Właśnie.. pisanie dalej... Jak to będzie wyglądać w 2013? Pewnie podobnie ;) Nie jestem jeszcze na 100% pewny gdzie będę się ścigał, ale z informacji które teraz mam wynika, że ścigania będzie dużo... Czyli pisania też dużo :)


Dzięki za to, że czytacie mojego bloga, że komentujecie i kibicujecie :) 

Tomek


Nie wiem jak wy...

Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę doczekać się ścigania ;)


Race Day from ergon on Vimeo.




piątek, 14 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

Buty Garneau Monte MTB - pierwsze wrażenia

Czołem!
      Przerwa między sezonami to czas nie tylko na odpoczynek, ale też na zaopatrzenie się w sklepach w nowe rzeczy potrzebne do kolejnego okresu startowego. Od jakiegoś czasu już planowałem zmianę butów. Moje 2-letnie Shimano SH-M123 przestały być sztywne. Do tego rzepy zaczęły puszczać i schylanie się i poprawnie ich podczas wyścigu zaczęło być lekko uciążliwe. Postanowiłem więc poszukać nowych butów.
     Chciałem, żeby buty miały klamrę i były w znośnej cenie. Proste zadanie, nie? Otóż nic bardziej mylnego. Mowa tutaj o moim nietypowym, bo dużym rozmiarze stopy. Normalne buty noszę w rozmiarach 48-48,5. Czyli jednym słowem kajak, nie stopa. :) Zacząłem przeglądać różne strony internetowe i szukać różnych modeli. Z doświadczenia wiedziałem, że buty Shimano mają dziwną rozmiarówkę i potrzebuje buty 49/50. Niestety ten numer wychodzi poza zakres "zwyczajnych" i ciężko było cokolwiek znaleźć.

piątek, 7 grudnia 2012

Mootyywaaatoooor

Śnieg?
Tym dwóm jednym to nie przeszkadza.
A nam? Też nie!

Pamiętajcie! 
Nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór :)



Jeździmy!