poniedziałek, 30 czerwca 2014

Bike Maraton - Myślenice, czyli po prostu wyścig życia.

Wszystko zaczęło się w sobotę o szóstej rano. Wstałem z własnego łóżka, co przed wyścigiem rzadko mi się zdarza. Zjadłem spokojnie śniadanie i PKS-em udałem się do Myślenic. Tam czekała na mnie ekipa z Poznania, która dzień wcześniej przyjechała do miejscowości w której odbywała się kolejna edycja Bike Maratonu. Czekała wraz z Anką - moim rowerem, który przywieźli. Od początku jednak nie układało się kolorowo. Przy składaniu roweru okazało się, że pękł zacisk sztycy oraz to, że bidony które mam ze sobą są strasznie luźne w koszyku. Sytuację nr.. 1 uratowało stanowisko Scott-a - pożyczyli mi zacisk na wyścig, a sytuację nr. 2 uratował Krzychu pożyczając mi bidon. Dzięki! :)

Już o godzinie 10:00 rozpocząłem delikatną rozgrzewkę. Jeździliśmy z Tomkiem Czerniakiem w te i wewte, żeby na 20 minut przed startem wejść do sektora startowego. Generalnie trochę osób stało z nami w "jedynce" jednak nie była to powalająca frekwencja. Na pewno w jakiejś części wpłynął na to Puchar Polski w Bukowinie Tatrzańskiej.

O godzinie 11:00 sędziowie policzyli nam, odbył się nawet strzał z pseudo pukawki i ruszyliśmy na trasę Bike Maratonu w Myślenicach. Przed nami 63km i jak podawał organizator - 2300 m w pionie (w rzeczywistości wyszło 2700 m). Wyścig jechałem już dwa razy - w 2012 debiutowałem tutaj na najwyższym stopniu podium w kategorii M1, natomiast w zeszłym roku nie ukończyłem. Można więc uznać, że trasę, a raczej jej układ znałem. Wiedziałem czego się spodziewać i właśnie to mówiło mi, że lekko nie będzie.

Taktyka była prosta - od początku jechać swoje. Na pierwszym podjeździe dosyć szybko odpadłem od pierwszej grupy, jednak potem musieli zwolnić (albo ja przyspieszyłem) bo różnica między nami nie zwiększała się. Dopiero po zjeździe w teren nastąpił większy podział. W tym też momencie dogonił mnie i wyprzedził Tomek Czerniak. Powolutku mi odjeżdżał, jednak nie ganiałem za nim, bo wiedziałem, że wyścig nie kończy się po pierwszym podjeździe i  że muszę "jechać swoje".

wtorek, 24 czerwca 2014

Mleczko Trezado - recenzja z użytkowania

Można przyjąć, że minęło pół sezonu, wiec czas na podsumowanie. Moich startów? Nie. Podsumowanie i opinię po użytkowaniu mleczka Trezado. :)


Mleczko Trezado i resztę potrzebnych do uszczelniania rzeczy, tak jak wielu innych młodych sportowców-kolarzy dostało w ramach programu "Uszczelnij się!" Cały zestaw (taśma, wentylki FRM i mleczko Trezado) używałem w moim rowerze wyścigowym - Mbike Barracuda, zwaną potocznie Anką. Wystartowałem łącznie w dziewięciu wyścigach, w tym kilka było typowo górskich. Na tej podstawie będę oceniać prezenty od firmy Trezado i biketires.pl. Zapraszam :)

sobota, 21 czerwca 2014

BIke Maraton - Wisła 2014



­­­­­­­­
 
Tak jak sobie postanowiłem tak i teraz czynię. Wyrwałem się  z miejskiej dżungli i jeszcze zanim dojadę do miejsca mojego pobytu zaczynam pisać. Trochę spokoju i oddechu musiało tak zadziałać. Na początek zaległa (prawie dwa tygodnie, sic!) relacja z Bike Maratonu z Wisły. Mam nadzieję, że jeszcze coś pamiętam.


Bike Maraton w Wiśle jechałem trzeci raz z rzędu. Dwa lata temu, jako junior, z powodów dwóch laczków nie ukończyłem, natomiast w zeszłym roku dojechałem na 23 pozycji OPEN. Trasa nie zmieniła się względem lat poprzednich, więc po pierwsze wiedziałem co mnie czeka,  a po drugie, chciałem po wyścigu porównać czasy i zobaczyć progres.

61km i 2700m przewyższenia to liczby tego maratonu. Niby krótko, ale prawdę mówiąc – bardzo intensywnie. Startowałem z pierwszego sektora, w którym stało wraz ze mną wieeeeelu świetnych zawodników. Po mojej lewej ręce stał cały JBG-2 team, tuż przede mną Darek Miłosław, Ficek, w pierwszej linii Bogdan Czarnota, jest też Janowski, Kurczab i inni… Generalnie mocna ekipa.  Równo o 11 odliczyli nam ładnie od 10, strzelili z jakiejś pseudo pukawki i ruszyliśmy na trasę wyścigu.