niedziela, 26 maja 2013

IV Polkowicki Bike Maraton

     Nic nie było widać. Tak mniej więcej zaczął się IV Polkowicki Bike Maraton. Peleton zawodników ścigających się na dystansie MEGA wpadł w teren tworząc wielki tuman kurzu. Jechałem trochę na oślep, wypatrując kogoś przed sobą. Na początku było ciężko, jednak po paru chwilach zrobiło się luźniej i kurz ustąpił.Wiedziałem, że trasa jest szybka i że trzeba dusić od samego startu. Chociaż tak nie lubię, to jednak starałem się jechać mocno i już po kilkuset metrach zacząłem wyprzedzać.
     Maraton Polkowicki jest o tyle specyficzny, że jest poprowadzony na rundach. Na dystansie MEGA są to 4 rundy, każda po około 19 kilometrów. Trasa jest łatwa, jednak urozmaicona. Wszystko poprowadzone leśnymi ścieżkami, duktami, nie ma asfaltów. Jest jedna sekcja XC - "Adamowe doły", do tego jeden dłuższy i sztywniejszy podjazd... A tak to dziury, piachy, szutry, czasami korzenie. Niewątpliwie to nie trasa, tylko rywale mieli sprawić, że ten wyścig będzie ciężki.

wtorek, 21 maja 2013

Prawdziwe MTB - Powerade Volvo MTB Marathon - Złoty Stok

     Start za 10 minut, a ja jeszcze nie zrobiłem rozgrzewki. Przejechałem się kawałek w górę  i z górki, ale rozgrzewką tego nazwać nie można. Trudno. Pojechałem do sektora startowego, ustawiłem się w nim i czekałem na start. Wszystko na ostatnią chwilę... A czemu tak było? Mieliśmy problemy w biurze zawodów i musieliśmy czekać aż wpiszą nas na listę startową. Ale myślami już byłem na wyścigu. Przede mną było 75 kilometrów górskiej trasy Powerade Volvo MTB Marathonu w Złotym Stoku. Czego mogłem się spodziewać? Podjazdów i zjazdów. To pewne. Dużo przewyższeń, trochę trudnych zjazdów. Miałem obawy przed jak poradzę sobie z trasą. Nigdy nie byłem jeszcze na Golonie w górach... Na takich przemyśleniach minął mi czas w sektorze startowym. Na szczęście jednak nie kazali nam czekać długo i równo o godzinie 10 wystartowaliśmy. Ocho.. zaczyna się - pomyślałem i ruszyłem w kolorowym peletonie w stronę pierwszego podjazdu. 
      Jak można było przypuszczać tempo od początku było umiarkowane. Nawet kolarze z czołówki zdawali sobie sprawę, że czeka ich ciężka przeprawa, więc nie próbowali rozstrzygnąć wszystkiego na pierwszym podjeździe, który liczył sobie aż 7 kilometrów. Od początku jechałem swoim tempem.

czwartek, 16 maja 2013

No bullshit, no compromise, just mountain biking - Jedziemy do Złotego Stoku!

     Kocham te uczucie, kiedy siedzę sobie wieczorem przy kompie i mam świadomość, że jutro nie muszę wstawać o samym świcie. Mówiąc krótko: zacząłem wakacje. Mój dzień wygląda mniej więcej tak: wstaję po 10, ogarniam się, idę na rower, potem oglądam sobie Giro, a dalej to już różnie.... Czego chcieć więcej? Ano można czegoś chcieć... i te moje zachcianki spełnią się w niedzielę...
    A o czym mowa? No oczywiście, że o wyścigu... ale to nie o byle jakim wyścigu. To jest wyścig w górach. I to jeszcze nie koniec... To jest Powerade Volvo MTB Marathon. Ale combo, nie? ;) 
   Liczby: 77,5km, 2700m w pionie, najwyższy punkt: 900 m. n. p. m. Pan Golonko ujął to tak: 

No bullshit, no compromise, just mountain biking

Mapka wyścigu
Muszę się wam przyznać, że dopiero pierwszy raz będę na "Golonie" w górach. Wiem, że będzie to prawdopodobnie najtrudniejszy wyścig w moim życiu. Czuję, że nieźle dostanę w kość, ale mimo to mam niesamowitą ochotę sprawdzić się z trasą.
     A jak moja "forma"? W zeszłym tygodniu w Zdzieszowicach jechałem dobrze... ale ten sprzęt... Eh.. to już 2 start w sezonie zaprzepaszczony właśnie przez rower. Trochę szkoda, bo Radek się stara. Mam nadzieję, że w Złotym wszystko będzie OK. Jeśli sprzęt da radę, to moja noga również powinna. Mam tylko jedną obawę... opony. Na tyle pojadę na zalanym Cross Marku, ale na przodzie mam do wyboru dwie skrajności: Race King i Ground Control od Speca. Będzie podobno sucho... i co tu teraz wybrać? Wiem, że najlepiej byłoby coś między tym... Jakiś X-King, albo Rocket Ron... ale co zrobić? Nie mam kasy, żeby coś na szybko kupić. Może Rafał podpowie mi coś w tej kwestii.
    A co do moich treningów. W tym tygodniu miałem trochę więcej czasu, więc troszeczkę pojeździłem. Pierwszy raz od dawna zrobiłem porządny trening na Dziewiczej Górze, co czuję do dzisiaj. Nieźle przekwasiłem nogi.  Teraz czekają mnie dwa dni odpoczynku, żeby w niedzielę "iść jak dzik w żołędzie", albo jak kto woli "dzika kuna na koksie". Dobra, koksu nie będzie, ale dzika kuna mi pasuje. Może też iść w agrest.
"Kilka" metrów przewyższeń w grafice (Giga)
     Dodatkowo: jutro mamy pierwsze oficjalne spotkanie teamu. Wszyscy razem się zobaczymy, pogadamy, pewnie będą jakieś fotki. Może jeszcze przed wyścigiem uda mi się napisać coś "pół oficjalnego" odnośnie naszej ekipy.  :) Pewne na razie jest jedno: zobaczycie zawodników Colex Racing Teamu w Złotym Stoku. 

    Na sam koniec, aby podsycyć trochę apetyty na ściganie podrzucam filmik... . Będzie trzęsło... Trzeba ustawić amorka. (Pozdrawiam jadących na sztywnych widelcach) ;) 

I jeszcze zjazd do Orłowca... 




      Gdy moja rodzicielka zobaczyła przez moje ramię urywek tego filmiku usłyszałem tylko... "Nie... ja nie chcę brać urlopów i jeździć z Tobą po szpitalach...". Nie ma to jak wsparcie rodziny. : )

Tak więc... czekajcie na relację z wyścigu i trzymajcie kciuki, żeby była długa... Inaczej mówiąc, żebym dobrze pojechał i ukończył wyścig :)


wtorek, 14 maja 2013

BM Zdzieszowice 2013

     Przepraszam was bardzo, że tak późno wrzucam tą relację, jednak miałem urwanie głowy związane z maturami. Dodatkowo zostałem zaproszony przez ASGO Team na odnowę biologiczną, która zajęła mi wczorajszy wieczór... ale powiem jedno: warto poświęcić wieczór na coś tak genialnego.  A jak było w Zdzieszowicach...? Zapraszam do relacji:

     Ocho - pomyślałem - no to zakładamy oponki na błoto. Stałem w oknie ośrodka gdzie nocowaliśmy i spoglądałem przez nie. Prawdę powiedziawszy nie chciałem widzieć tego, co widziałem. Pada.. tfu... leje. No ale co zrobić? Trzeba przyspieszyć przygotowania. Była godzina 8, więc poszedłem do łazienki, ogarnąłem się, przebrałem, poszedłem zmienić oponę w moim rowerze (zamiast Race Kinga wrzuciłem Speca Ground Control) i chwilę później wrzuciliśmy rowery na przyczepkę i zaczęliśmy podążać w stronę Zdzieszowic. Mieliśmy blisko, bo nocowaliśmy na górze św. Anny, tak więc po krótkim czasie podróży byliśmy w okolicach startu.
     Cały czas lało. Dosłownie lało. Nie za bardzo chciałem się ruszać z samochodu, więc siedziałem sobie i grzałem się. Wiedziałem, że nogi dzisiaj jeszcze zziębną. Dopiero o 10:20 wystawiłem nos z samochodu i zacząłem się ogarniać. Sprawdziłem ciśnienie w oponach i ruszyłem na rozgrzewkę, a potem w stronę startu. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że wystartujemy 15 minut później, więc postanowiliśmy w kilka osób wrócić jeszcze na trochę do busa. Równo o 11:12 pojawiliśmy się w sektorze i kilka minut później ruszyliśmy na trasę pierwszej edycji Bike Maratonu 2013.

czwartek, 9 maja 2013

Jedziemy w góry! + kilka info ode mnie.

Hej. 
      Ach, jaki ten tydzień zakręcony. Żyję ciągle tymi maturami, ale polski, matmę i angielski mam za sobą. Przyznam nawet, że fajnie mi jak na razie idzie i mam nadzieję, że pójdzie tak dalej. No.. ale żeby nie zanudzać was informacjami o edukacji chciałem napisać kilka słów o zbliżającym się weekendzie.
      Dopiero jak teraz usiadłem do tego posta zdałem sobie sprawę, że... jadę w góry! Kurcze, jak dawno tam nie byłem! Na prawdę nie mogę się doczekać wyścigu. W końcu będą jakieś podjazdy. A o czym dokładnie mówię? Ano o pierwszej edycji Bike Maratonu, która odbędzie się w Zdzieszowicach. 

     W Zdzieszowicach już kiedyś się ścigałem. Było to mniej więcej rok temu i bardzo dobrze wspominam ten wyścig, który był pierwszym wyścigiem w górach. Co prawda trasa do bardzo trudnych nie należy, ale jednak już jest co podjeżdżać. Nie to co ostatnie 3 moje wyścigi w Wielkopolsce. Szczerze powiedziawszy mocno na te góry się napaliłem i tam widzę swoją szansę. Jakoś płaskie wyścigi mi nie pasują, więc trzeba zobaczyć jak w tym roku noga będzie radziła sobie z dłuższymi podjazdami. 
Trasa wyścigu
    Tak jak to było w zeszłym roku wybieram się na dystans GIGA, który liczy sobie prawie 80km i 1800m przewyższeń. Nie ma trudności technicznych, wszystko poprowadzone jest raczej po szutrach, szybkich drogach leśnych. Bardzo dobry start na przykwaszenie nogi przed trudniejszymi edycjami Golonki. 
    A jak to wygląda z moją dyspozycją? Hm.. sam jestem tego ciekawy. Przez 1,5 tygodnia miałem bardzo lekkie, krótkie treningi. Po prostu nie chciałem przemęczać się między maturami. I jak to wpłynie na moją dyspozycje? Wszystko okaże się na trasie. Jak na razie czuje się dobrze, oby tak zostało do soboty. 
   A na co liczę? Trudno powiedzieć. Ostatni start w Murowanej Goślinie pokazał, że jeszcze dużo pracy przede mną, aby przebić się trochę wyżej w M2. Szczerze powiedziawszy to na wyścig nie mam założeń związanych z liczbami (miejscami). Chcę po prostu po wyścigu być zadowolonym z jazdy, a takie miejsce jakie będę miał, to takie przyjmę. 
   Co by tu jeszcze rzec? No mogę dodać jeszcze, że pogoda szykuje się nieciekawa. Według niektórych prognoz pogody w sobotę ma prawie przez cały dzień padać... Szkoda. Nie wiem jeszcze na jakich oponkach pojadę. Cross Mark od Maxxisa na pewno usiądzie z tyłu... ale przód? Mam złożonego Race Kinga, ale w pogotowiu wezmę jeszcze oponkę na trudniejsze warunki (Specialized Ground Control) i na miejscu zdecyduję co zakładam. 
Profil dystansu GIGA


Dobra, robi się późno, a ja jeszcze mam kilka rzeczy do załatwienia. Jutro aktywny dzień... Muszę dokończyć prezentację z polskiego, którą mówię już w poniedziałek (!), pojechać do znajomego serwisanta, zmienić kasetę, łańcuch, spakować się, polecieć po zakupy i już o 14:15 wychodzić z domu, żeby o 14:45 wyjechać z Poznania... Na południe... w góry.

O tak.
Będzie fajnie. 

piątek, 3 maja 2013

Crivit - Cycle Helmet

     Między ściganiem, treningami i nauką udało mi się znaleźć trochę czasu, żeby ze spokojem napisać pewien test na bloga, który od dawna miałem w planach napisać. O co chodzi? Otóż o to, że jakiś czas
temu dostałem od firmy PR-owskiej  kask, który co roku pojawia się w wiosennej ofercie znanego nam sklepu Lidl. Co jest takiego w tym kasku, że dostałem go do przetestowania? Też mocno się nad tym zastanawiałem, ponieważ zawsze on jak i inne rzeczy z kolekcji rowerowej Lidla wzbudzał duże zainteresowanie nie tylko w sklepach, ale także na forach rowerowych.
    

środa, 1 maja 2013

110km po Wielkopolsce - Powerade Volvo MTB Marathon w Murowanej Goślinie

      Budzik obudził mnie niemiłosiernie wcześnie. Tak przynajmniej mi się wydawało. Byłem kompletnie zaspany, jednak po kilku minutach zwlokłem się z łóżka. Do szkoły pewnie bym nie wstał, ale na wyścig? Głupie pytanie. Szybko zacząłem się ogarniać. Co prawda prawie wszystko przygotowałem już wczoraj, ale ze spokojem zjadłem sobie makaronik, sprawdziłem listę rzeczy do zabrania, założyłem soczewki i chwilę po ósmej wyszedłem z domu. Czekał mnie dzisiaj debiut w MTB Marathonie. Wyścig w Murowanej Goślinie liczył na dystansie GIGA aż 110km, więc wiedziałem, że będzie co robić. 
     Prawdę powiedziawszy to byłem bardzo niepewny swojej dyspozycji. Ostatni wyścig w Olejnicy dał mi bardzo wiele do myślenia, oraz zmartwił mnie trochę, więc do jeszcze dłuższego, a przez co trudniejszego wyścigu, podchodziłem z rezerwą optymizmu. Co prawda obgadałem z Rafałem co i jak mogłem zrobić źle i jak mam pojechać w Murowanej, jednak nie dawało mi to spokoju. Musiałem przekonać się na własnej skórze.
     Chwilkę po 8:30 na umówioną stację przyjechał Rafał wraz z Glonem, więc wraz z Anią i Piotrkiem z którymi czekałem zapakowaliśmy rowery na przyczepkę i ruszyliśmy w stronę Murowanej Gośliny. Przyjechaliśmy dużo przed czasem, więc ze spokojem przygotowaliśmy sobie ubrania, przy okazji
fot. Bartek Sufin
pojechaliśmy do namiotu Colex-u, odebraliśmy koszulki, potem pojechaliśmy na rozgrzewkę i chwilę po 10:30 poszedłem do sektora... Ostatniego sektora. Trudno. Start był wspólny, więc nie marudziłem. Gdy już wszystkie sektory zjechały sie w jeden, zaczęliśmy sobie gadać z ludzmi co i jak, więc bardzo szybko minął mi czas... Trochę się zagapiłem, bo spiker zaczął już odliczać, a ja zobaczyłem, że nie mam wyzerowanego licznika. Nie zdążyłem przed startem, więc tylko jak ruszyliśmy nadusiłem przycisk, a licznik ładnie się obrócił i wyskoczył ze swojego miejsca momentalnie znajdując się na ziemi. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby się zatrzymać, jednak olałem licznik i stanąłem w pedały jadąc w kolorowym peletonie.