czwartek, 16 maja 2013

No bullshit, no compromise, just mountain biking - Jedziemy do Złotego Stoku!

     Kocham te uczucie, kiedy siedzę sobie wieczorem przy kompie i mam świadomość, że jutro nie muszę wstawać o samym świcie. Mówiąc krótko: zacząłem wakacje. Mój dzień wygląda mniej więcej tak: wstaję po 10, ogarniam się, idę na rower, potem oglądam sobie Giro, a dalej to już różnie.... Czego chcieć więcej? Ano można czegoś chcieć... i te moje zachcianki spełnią się w niedzielę...
    A o czym mowa? No oczywiście, że o wyścigu... ale to nie o byle jakim wyścigu. To jest wyścig w górach. I to jeszcze nie koniec... To jest Powerade Volvo MTB Marathon. Ale combo, nie? ;) 
   Liczby: 77,5km, 2700m w pionie, najwyższy punkt: 900 m. n. p. m. Pan Golonko ujął to tak: 

No bullshit, no compromise, just mountain biking

Mapka wyścigu
Muszę się wam przyznać, że dopiero pierwszy raz będę na "Golonie" w górach. Wiem, że będzie to prawdopodobnie najtrudniejszy wyścig w moim życiu. Czuję, że nieźle dostanę w kość, ale mimo to mam niesamowitą ochotę sprawdzić się z trasą.
     A jak moja "forma"? W zeszłym tygodniu w Zdzieszowicach jechałem dobrze... ale ten sprzęt... Eh.. to już 2 start w sezonie zaprzepaszczony właśnie przez rower. Trochę szkoda, bo Radek się stara. Mam nadzieję, że w Złotym wszystko będzie OK. Jeśli sprzęt da radę, to moja noga również powinna. Mam tylko jedną obawę... opony. Na tyle pojadę na zalanym Cross Marku, ale na przodzie mam do wyboru dwie skrajności: Race King i Ground Control od Speca. Będzie podobno sucho... i co tu teraz wybrać? Wiem, że najlepiej byłoby coś między tym... Jakiś X-King, albo Rocket Ron... ale co zrobić? Nie mam kasy, żeby coś na szybko kupić. Może Rafał podpowie mi coś w tej kwestii.
    A co do moich treningów. W tym tygodniu miałem trochę więcej czasu, więc troszeczkę pojeździłem. Pierwszy raz od dawna zrobiłem porządny trening na Dziewiczej Górze, co czuję do dzisiaj. Nieźle przekwasiłem nogi.  Teraz czekają mnie dwa dni odpoczynku, żeby w niedzielę "iść jak dzik w żołędzie", albo jak kto woli "dzika kuna na koksie". Dobra, koksu nie będzie, ale dzika kuna mi pasuje. Może też iść w agrest.
"Kilka" metrów przewyższeń w grafice (Giga)
     Dodatkowo: jutro mamy pierwsze oficjalne spotkanie teamu. Wszyscy razem się zobaczymy, pogadamy, pewnie będą jakieś fotki. Może jeszcze przed wyścigiem uda mi się napisać coś "pół oficjalnego" odnośnie naszej ekipy.  :) Pewne na razie jest jedno: zobaczycie zawodników Colex Racing Teamu w Złotym Stoku. 

    Na sam koniec, aby podsycyć trochę apetyty na ściganie podrzucam filmik... . Będzie trzęsło... Trzeba ustawić amorka. (Pozdrawiam jadących na sztywnych widelcach) ;) 

I jeszcze zjazd do Orłowca... 




      Gdy moja rodzicielka zobaczyła przez moje ramię urywek tego filmiku usłyszałem tylko... "Nie... ja nie chcę brać urlopów i jeździć z Tobą po szpitalach...". Nie ma to jak wsparcie rodziny. : )

Tak więc... czekajcie na relację z wyścigu i trzymajcie kciuki, żeby była długa... Inaczej mówiąc, żebym dobrze pojechał i ukończył wyścig :)


1 komentarz:

  1. W niedzielę jadę na mega w Złotym Stoku. Nigdy w życiu nie jechałem w MTB Marathonie, nigdy nie ścigałem się na mega, ostatni raz maraton w górach miałem w Piechowicach w 2011, prawie nie jeździłem zimą, ale co najważniejsze, jestem nakręcony na ściganie jak nigdy dotąd :D

    OdpowiedzUsuń