Nie mogłem się zabrać za pisanie tego postu. Wyjechałem w góry i non-stop coś się działo, co wyciągało ze mnie całą siłę i ochotę na pisanie. Dziś jednak walnąłem sobie solidną przejażdżkę na rowerze i teraz siadam, żeby napisać wam mniej więcej jak to było na wyścigu.
Do Stronia Śląskiego dojechaliśmy wraz z Tomkiem Zozulińskim i Czerniakiem dzień wcześniej. Dużo gadaliśmy, jedliśmy, odpoczywaliśmy. Przejechaliśmy się trochę na rowerach i następnego dnia byliśmy gotowi do startu. Ja oczywiście startowałem na najdłuższym dystansie - GIGA. Liczył sobie 66km i 2100m przewyższenia, oraz uprzedzono nas, że będzie to najłatwiejsza z górskich edycji golonki. Na miejsce startu przyjechałem wcześnie i załadowałem się do sektora startowego. Okazało się, że byłem pierwszy, więc stanąłem w pierwszej linii. A co mi tam.
Sam start był bardzo spokojny. I to właśnie lubię u Golonki. Wszyscy jadą ten sam dystans i nikt się nie pcha, bo wie, że i tak na trasie sytuacja się wyklaruje. Jechaliśmy spokojnie za samochodem, gadaliśmy sobie, Tomek Czerniak śpiewał na cały głos jakieś hity disco-polo. I tak przez kilka pierwszych minut. Nikt się nie przepychał, nikt nie rwał. W peletoniku jechało nas sporo osób, koło 80. Czekaliśmy aż w końcu nastąpi start ostry.
Do Stronia Śląskiego dojechaliśmy wraz z Tomkiem Zozulińskim i Czerniakiem dzień wcześniej. Dużo gadaliśmy, jedliśmy, odpoczywaliśmy. Przejechaliśmy się trochę na rowerach i następnego dnia byliśmy gotowi do startu. Ja oczywiście startowałem na najdłuższym dystansie - GIGA. Liczył sobie 66km i 2100m przewyższenia, oraz uprzedzono nas, że będzie to najłatwiejsza z górskich edycji golonki. Na miejsce startu przyjechałem wcześnie i załadowałem się do sektora startowego. Okazało się, że byłem pierwszy, więc stanąłem w pierwszej linii. A co mi tam.
Sam start był bardzo spokojny. I to właśnie lubię u Golonki. Wszyscy jadą ten sam dystans i nikt się nie pcha, bo wie, że i tak na trasie sytuacja się wyklaruje. Jechaliśmy spokojnie za samochodem, gadaliśmy sobie, Tomek Czerniak śpiewał na cały głos jakieś hity disco-polo. I tak przez kilka pierwszych minut. Nikt się nie przepychał, nikt nie rwał. W peletoniku jechało nas sporo osób, koło 80. Czekaliśmy aż w końcu nastąpi start ostry.