piątek, 7 czerwca 2013

TO JE EM-TE-BE

Siema. 
     Jest już trochę po północy, a mi jakoś nie zabiera się do spania. Gdybym miał świadomość, że mam wstać za 4 godziny i ruszyć się do roboty to mnie by tu nie było. Ale jestem. Wiec jutro do roboty nie idę. A czemu nie idę do roboty? Bo jej nie ma. Ale nawet gdyby była, to bym do niej nie poszedł. Dlaczego? Bo jutro wyjeżdżam. Ta. Jutro piątek i znów wsiadamy w busika, żeby pojechać na jakiś wyścig. Tym razem Bike Maraton w Głuszycy. Nie chce mi się rozpisywać o tym jaki to będzie wyścig, co mnie czeka. Jakoś na to dzisiaj nie mam ochoty. Jak jesteście ciekawi to sprawdzcie sobie na stronie orga, albo poczekajcie do niedzieli jak napiszę relację z wyścigu. Simple. 

     Można powiedzieć, że jestem trochę nie w sosie. Jakoś nie wiem, tak mi się zebrało. Może to przez to, że zmarnowałem prawie cały tydzień i nic nie jeździłem? (Ale nie... można to nazwać tygodniem regeneracyjnym, prawda? Próbuję sobie tak wmawiać, ale jestem słaby w kłamaniu.) Albo to, że jak już dzisiaj wyjechałem to się rozwaliłem? Niby nic poważnego, ale jednak wkurza, że będę w pełnej dyspozycji. A może przez to jestem nie w sosie, że mam wakacje i zbytnio nie wiem jak je zagospodarować? Eh. Pewnie wszystko na raz. Jedyną szansą na poprawę humoru jest wyrwanie się z domu i jakiś dobry ścig. Więc nadzieja na to, że mi się poprawi jest duża. 

      Rzucając jeszcze garść info od siebie... W tym tygodniu chciałem napisać dla Was kilka postów, ale jakoś tak mi średnio to wyszło. Chciałem wrzucić luźny tekst o  wszystkim i o niczym, chciałem napisać recenzję moich oksów... Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu znajdę na to trochę czasu i motywacji. Jak zacznę więcej jeździć to i motywacja do pisania będzie większa. W końcu to na rowerze układam sobie wszystkie teksty, a potem je przelewam na kompa.


   
     No... i ostatnio zacząłem tyrać sobie w robocie. Rozładunki tirów, prace magazynowe, robienie paczek do wysyłki... wszystko po to, żeby zarobić sobie trochę grosza. Wiem, że to trochę takie... głupie, żeby podczas długo wyczekiwanych wakacji wstawać o 4 rano, aby po 15 wrócić styranym do domu. 29er sam się jednak nie kupi. Otóż to. Zbieram sobie kasę na rowerek na dużych kołach. Przeglądam sobie oferty różnych producentów, obczajam różne aukcje... ale tylko po to, żeby napalić się jeszcze bardziej, bo na razie tak dużych funduszy, żeby kupować brak. Myślę sobie, że zostanę przy HT, ale chciałbym wejść już w carbon. Wpadł mi w oko Canyon, MBike, ale pewnie i tak się to skończy na składaniu na chińskim carbonie. I nawet ta opcja najbardziej mi się uśmiecha. Wyjdzie chyba trochę taniej, nawet, gdybym chciał włożyć lekkie koła i SID-a na przód. Do tego mogę sobie machnąć swoje naklejki na ramę i będę miał własną markę! Dobra, przesadziłem z tą marką. Tak więc tyram sobie w robocie (jak już jest) i staram się coś uzbierać. Zobaczymy jak to dalej pójdzie, ale będę musiał się nieźle nagimnastykować, żeby kupić coś konkretnego.

    No.. jakoś mi się lepiej zrobiło po napisaniu tego, krótkiego tekstu. Trzymajcie teraz tylko kciuki, żeby w niedzielę pojawił sie dłuższy (czyt. ukończę wyścig). Znów ma być błoto... Ale TO JE EM-TE-BE PANIE, O TYM SIĘ NIE DYSKUTUJE. TO SIĘ JEŹDZI. 


Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz