czwartek, 11 października 2012

Niby tak samo.. ale jednak inaczej...

    Zimny, pochmurny dzień na pewno nie sprzyjał wyjściu na rower. Do tego jeszcze wszystkie starty mam za sobą i nie mam wyznaczonego żadnego celu. Takie warunki sprawiają, że bardzo trudno znaleźć motywację do wyjścia na rower, jednak chcąc zacząć długi weekend pozytywnie jakoś się przemogłem. Termometr pokazywał na dworze tylko 7 st. nad kreską, więc pierwszy raz od daaawna  założyłem długą bieliznę termoaktywną pod spodenki kolarskie. Do tego na mojej głowie zawitała opaska na uszy a ręce zaopatrzyłem w długie rękawiczki. Choć udawałem, że to nie nastąpiło, ale jednak. Mamy jesień.



     Ruszyłem spokojnym tempem spod bloku jak zwykle ścieżką w stronę jeziora Malty. To tutaj zawsze zaczynam ostre treningi na szosie, czy też każdego rodzaju treningi objętościowe... A teraz? Gdzie jechać? Po co? Jakim tempem? Nie miałem zielonego pojęcia. Więcej startów nie mam, spinka nie jest potrzebna. Z drugiej strony jeszcze jest sezon i warto byłoby pojeździć. Postanowiłem pojechać gdzie nogi poniosą. Moje słuchawki nadają spokojnego i cichego Coldplay-a na którym praktycznie się nie skupiam.
     Nogi wybrały prawie zapomnianą pętelkę treningową w terenie, którą kiedyś pokazał mi Michał Kowalczyk. Zupełnie spokojne tempo i przemyślenia. Patrzyłem wstecz. Jak to wszystko w tym roku wyszło, jak poszło, co się udało, co nie. Wspominałem wyścigi, zjazdy, podjazdy, rozmowy w trenerskim busiku. Cała masa doświadczenia, którą w tym roku udało mi się zdobyć. Będzie punktować to na przyszłość? Z pewnością.
     Jechało mi się bardzo przyjemnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz poszedłem na rower sobie pojeździć, a nie trenować. Ciekawe uczucie. Wszystkie te ścieżki, single były jakieś... inne. Jadąc 20 km/h stały się takie... ciekawe. Zaskakuje mnie otoczenie w którym jeżdżę. Wszystko dookoła jest takie nowe. Nigdy na to nie zwracałem uwagi. Zawsze była ona skierowana kawałek przed przednim kołem i na tym koniec.
     Mimo, że pogoda zaczyna się psuć jednak jest w tej jesieni coś niesamowitego... Wielką frajdę sprawia mi skrzypienie liści pod kołami, ziemia ma inny, intensywny kolor, w lesie czuć taką jesienną woń. Krajobraz niesamowity, choć w pewnym sensie zwyczajny. Przecież widziałem mnóstwo takich jesiennych widoków, bo samą jesień przeżywam po raz osiemnasty.... Jednak teraz jest inaczej i będzie pewnie tak za każdym kolejnym razem...
      Zrobiło mi się zimno w stopy, więc skierowałem się w stronę domu. Gdy już w nim byłem i wprowadziłem rower do pokoju poczułem jeszcze raz, po raz ostatni tego dnia zapach świeżej ziemi którą przywiozłem na swoim rowerze.
       Nic na to nie poradzę. Sezon się kończy, coś zostało w tyle, zamknęliśmy jakiś rozdział w życiu. Na razie nie myślę co będzie dalej. Patrzę na to co jest teraz i sprawia mi to niewyobrażalną przyjemność. Zero presji, zero stresu, zero przymusu. Tylko to co lubię.
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz