niedziela, 7 kwietnia 2013

Wiosna, znaki, wrotki i inne trąbki - czyli niedzielny trening.

     Czyżby wiosna do nas przyszła? Może jeszcze nie z całym impetem, ale już powoli robi się coraz cieplej, słonko ładnie świeci... O tak. Na to czekaliśmy. No i jak wykorzystać taką pogodę? Ja oczywiście poszedłem na trening. (pomińmy fakt, że nawet gdyby pogoda była zła to i tak bym poszedł na ten rower). Trochę wolno się ogarniałem i nie udało mi się pojechać z całą ekipą. A może nawet to i dobrze? Przynajmniej zrobiłem "swój" trening. Pojechałem sobie przez Swarzędz, Tulce, Kórnik, Rogalinek, Mosinę Żabno, znów Mosinę, Puszczykowo...
Bum. Nawet sobie fotkę strzeliłem, tak dobrze mi się jechało.
     Bardzo ładne słoneczko towarzyszyło mi prawie przez całą drogę. Jechało mi się baaardzo przyjemnie. Słoneczko, do tego jedna warstwa ubrań mniej i od razu jedzie się lepiej... i szybciej. Prawdą jest kolarskie powiedzenie: "Słonko wyżej, ząbek niżej". Nawet się sprawdza. Organizm powoli zaczyna sobie zdawać sprawę, że tu już... że to niedługo. Ale trzymam go w ryzach, żeby za wcześnie nie wystrzelił z formą. W końcu trzeba prezentować dobrą formę aż do końca września... 
     No.. i jak tak sobie dojeżdżałem do Poznania to stwierdziłem, że wrócę troszkę dłuższą drogą zahaczając o Maltę (dla niewtajemniczonych, Malta to takie sztuczne jeziorko wokół ludzie sobie spacerują, jeżdżą na rowerach i innych wrotkach). Wiedziałem, że pierwszy cieplejszy weekend spowoduje dużą  ilość ludzi w tym miejscu, ale stwierdziłem że zrobię tam sobie rozjazd. 
        Tak właściwie to już przez całą drogę obserwowałem wzmożony ruch rowerowo-pieszo-wrotkowy. Ludzie poczuli wiosnę i wypełzli sprzed komputerów i telewizorów i wyszli na dwór. Bardzo fajna sprawa. W końcu widać spacerujące rodzinki, jeżdżących dziadków. Społeczeństwo budzi się ze snu zimowego... Ale to co zobaczyłem nad Maltą przerosło wszelkie pojęcie. Dobra, miało być dużo ludzi... Ale tam nie było dużo... Tam była cała masa! Jako poznaniak mogłem tylko powiedzieć "Wuchta wiary, tej!". Oczywiście niemiałbym nic przeciwko gdyby... nie chodzili po ścieżce rowerowej. Na początku i końcu tej drogi stoi jak byk wielki znak... o właśnie taki:

     Cholera... Ciekawe co to może znaczyć. Zachodzę w głowę i nie mogę sobie przypomnieć. E... ślepa uliczka... nie. Tak, tak, to na pewno ograniczenie prędkości. Albo nie... WIEM! To ostrzeżenie o dzikich zwierzętach na drodze. To by nawet pasowało...
       Wiem, że tego problemu się nie wyplewi, bo jak nauczyć nagle masę ludzi, że tam jednak nie mogą chodzić? No chyba się nie da. Mogliby tam postawić jakąś Straż Miejską, żeby przypilnowali. Chyba raz próbowali, ale panom strażnikom się coś pomyliło i zamiast ogarniać ludzi, to łapali rowerzystów bez lampek i wlepiali im po 50zł mandatu. W środek lata... w samo południe.
          Dobra, kij z tym. Niech sobie tam ludzie chodzą, tylko niech nie pokrzykują za nami, niech krzywo nie patrzą na nas jak jedziemy po swojej ścieżce. Dziś jechałem tam może z 20km/h... zdaje mi się że tak z 15 km/h za dużo. Trudno.
          A może by jednak coś spróbować coś z tym zrobić i mieć trochę przy tym zabawy... Ewentualnie trochę dobrego materiału na YT. Krótki komiks:
Wiem, wiem. Mistrz Painta.

     O... dokładnie tak samo jak tutaj:

Co wy na to? ;)


Tomek-MTB

3 komentarze:

  1. Tomek...z tym powiedzeniem to jest tak:
    Słonko wyżej,ząbek niżej ;)
    I wszystko w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zemsta rowerzystów" - to z parkingiem było mega :D

    OdpowiedzUsuń