wtorek, 25 września 2012

Dwójkowa jazda na.. dojechanie. Grand Prix Wlkp - Łopuchowo - FINAŁ

     Czułem zmęczenie w nogach. Wiedziałem, że ten wyścig nie będzie jak poprzedniego dnia w Karpaczu. Miałem tylko dojechać, aby zaliczyć start do generalki. Mimo to chciałem pojechać dobrze i mocno. Trasa w Łopuchowie, bo tutaj startowała ostatnia edycja Grand Prix Wielkopolski w Maratonie MTB, była prosta: 64km, płasko i szybko. Przyjechało bardzo dużo dobrych kolarzy, pewnie tak samo jak my, żeby dokończyć generalkę. Klub w barwach których startowałem (Taris Puszczykowo) miał na tym wyścigu aż 14 reprezentantów. 
   Miasteczko, start/meta były usytuowane na boisku w Łopuchowie. Na rozgrzewce przejechałem start i finisz który prowadził po długiej prostej drodze asfaltowej. Przy okazji sprawdziłem dokładnie jak działa przerzutka. Dzień wcześniej pogiąłem hak, ale swoimi siłami naprostowałem go, a potem wyregulowałem cały zestaw i ku mojemu zaskoczeniu działał nawet dobrze.
     Dystans MEGA na którym startowałem rozpoczynał wyścig o godzinie 11, tak więc kilka minut przed tą godziną razem z Tomkiem Czerniakiem weszliśmy do pierwszego sektora. Przed nami stali: Rafał, Glon, Jarek, p. Jasiu i Wojtek Polcyn. Ten ostatni walczył o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej w juniorskiej kategorii. 
      Pan Kurek przez mikrofon podał informację, że start ostry następuje 400 metrów po wyjechaniu ze stadionu, a na początku mamy jechać za radiowozem 20km/h. Odliczanie... 
     Ku mojemu zdziwieniu po wyjechaniu ze stadionu czołowa grupa była już oddalona i na pewno nie jechała 20 km/h. Od razu wziąłem się do roboty. Przespałem start, więc teraz musiałem przebijać się do przodu. Za grupą czołową utworzyła się mniejsza grupka w której jechaliśmy razem z Tomkiem. Jechaliśmy ciągle mocno, ponad 40km/h usiłując dojść czołową grupę. Zbliżaliśmy się, ale za wolno... Wykorzystałem więc krótki zjazd asfaltowy, rozpędziłem się i wyskoczyłem z mojej grupki do przodu. Po chwili bardzo mocnej jazdy udało dojechać mi się do ostatniego kolarza z pierwszej grupy.
     Wtedy nastąpił ostry skręt w lewo i kawałek ostrzejszego podjazdu, na którym dojechała nas grupka z której odskoczyłem, ale wtedy zobaczyłem, że Wojtek Polcyn odpada od czołówki. Spojrzałem na Tomka, on też to planował - skoczyliśmy do Wojtka i zaczęliśmy go rozprowadzać. Czołówka i tak już odjechała, ale my z Tomkiem jechaliśmy bardzo mocno ciągnąc na kole kolegę z klubu, który walczył o generalkę. Rozprowadzaliśmy go tak przez jakiś dłuższy czas dochodząc kolejnych kolarzy.
      Nie mogliśmy jechać tak w nieskończoność. Czuliśmy z Tomkiem Karpacz z poprzedniego dnia. Wojtek w końcu skoczył do przodu i zabrał się z jakąś grupką. My zmniejszyliśmy trochę tempo i zaczęliśmy jechać z Tomkiem na zmiany. Długie, mocne, ale bez żadnych skoków, czy urywania.
      Trasa prowadziła po Puszczy Zielonce, po szerokich ubitych drogach, czasami brukowanymi, rzadko znajdował się piach. Za nami utworzył się mały peletonik. Jechaliśmy na przodzie 8-osobowej grupy. Z początku nie prosiliśmy o zmiany, jechaliśmy sami, ale po kilku kilometrach gdy nikt oprócz nas nie wychodził na czoło machnąłem, żeby ktoś wyszedł na przód. O dziwo nikt się do tego nie kwapił, więc wyszło tak, że ciągnęliśmy dalej sami przez kolejne kilometry. Dopiero po jakimś czasie na chwilę wyszedł Patryk Helwig i dał nam odpocząć. Potem skoczył jeszcze jeden pan i jakoś się to rozkręciło. Z Tomkiem ustawiliśmy się na 3 i 4 pozycji i tak jechaliśmy łapiąc trochę oddechu.
       Jeszcze więcej złapaliśmy go gdy na około 25km zobaczyliśmy, że Wojtek stoi na boku trasy. Tomek spytał, czy stajemy, przytaknąłem bez żadnych oporów. Wojtek złapał laczka - od razu zabraliśmy się do szybkiego pit-stopu. Tomek ściągał oponę, ja odkręcałem nakrętki, Wojtek wyciągał nową dętkę. Szybko wszystko założyliśmy, załadowaliśmy oponę nabojem CO2, potem jeszcze szybko na zmianę dopompowaliśmy pompką do optymalnego ciśnienia, założyliśmy koło i puściliśmy Wojtka, żeby jak najszybciej nadrabiał straty.
         Sami też zabraliśmy się do nadrabiania strat, tylko w trochę wolniejszym wydaniu niż Wojtek. Podbiłem do Tomka i zapytałem: "Dwójkowo do końca?"  Ochoczo przyjął propozycję, więc nie pozostało nic innego jak zacząć pracować. Jechaliśmy ciągle razem, na zmiany, zważając żeby nie przeszarżować i żeby nikogo nie urwać. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak mi się dobrze z kimś w parze nie jechało. Praktycznie rozumieliśmy się bez słów. Zmiany wychodziły same z siebie, tempo było idealne - takie jakie potrafiliśmy utrzymać do końca.
      Trasa była bardzo prosta. Kilka zakrętów, kilka... zmarszczek, bo podjazdami tego nazwać nie można, bez trudnych zjazdów. Trasa idealna na nasz stan sił, który był mocno nadszarpany. Na trasie było zupełnie pusto. Wyprzedzaliśmy pojedyncze osoby raz na kilka minut.
     Dojechaliśmy w końcu do półmetka trasy, czyli zakończyliśmy pierwszą rundę. Przejechaliśmy przez stadion i znów ruszyliśmy 4-kilometrowym asfaltem. Trudno powiedzieć, że coś działo się podczas drugiej rundy. Jechaliśmy swoje ciągle na zmiany, ciągle razem. Trzymaliśmy równe tempo przez cały wyścig, co pozwoliło nam się nie zmęczyć.
       Ostatni kilometr wyścigu, który prowadził asfaltem w stronę mety przejechaliśmy koło siebie ustalając jak wiedziemy na metę. Skręciliśmy w prawo na boisko i w geście triumfu trzymając się za ręce przekroczyliśmy linię mety.


    Ogólnie trudno być z wyścigu zadowolonym, skoro zajmuje się 68 i 69/128 miejsce OPEN. Jednak patrząc na to, że na początku pojechaliśmy na Wojtka, potem mu pomagaliśmy przy laczku i  biorąc pod uwagę BM w Karpaczu dzień wcześniej można stwierdzić, że nie jest aż tak źle. Naszym celem na ten wyścig było dojechanie do mety i zaliczenie startu do generalki, więc cel na wyścig został osiągnięty. :)
   
     Tak też zakończył się bardzo aktywny weekend. Pierwszy raz w życiu startowałem na dwóch imprezach dzień po dniu i muszę powiedzieć, że jest to jak na razie dla mnie ciężka sprawa. Czeka mnie jeszcze wiele pracy, żeby umieć pojechać dwa równe starty... W tym sezonie jednak taka sytuacja już nie nastąpi...

Kolejny wyścig (i chyba już ostatni w tym sezonie) będzie to Bike Maraton w Świeradowie 6.10, czyli finał tegorocznej edycji BM. Generalka jest już tam zrobiona i nic się nie zmieni, ale na finałowej imprezie trzeba się stawić ;)





Pozdrawiam
Tomek Pawelec

/zdj  - Jacek Głowacki,  Mi Se

2 komentarze:

  1. Pracowity week :0

    A tak wql gdzie znalazłeś fotki z maratonu??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszukiwarka picasaweb.google.com i sortowanie według daty. Prawie zawsze się coś znajdzie. :)

      Usuń